29 wrz 2012

BioAlga - maseczka głęboko nawilżająca


Witam. Jak wiecie, lubię maseczki, dlatego dziś właśnie trochę o masce nawilżającej.





Kiedyś czytałam dobrą opinię o tej masce, więc uznałam, że na pewno w któregoś dnia ją kupię. Gdy otworzyłam saszetkę, pierwsze co "rzuca się w oczy" to bardzo przyjemny zapach. Na prawdę fajnie pachnie. Maseczka ma konsystencję tłustego, treściwego kremu w kolorze białym.

Producent zaleca nałożyć ją na skórę, pozostawić do wchłonięcia i nie zmywać jej. Maseczka dość szybko się wchłania. Ja położyłam ją na twarz, szyję i ciut na dekolt i po 20 minutach zmyłam a na koniec standardowo wklepałam krem. Powiem szczerze, że było trochę zabawy przy zmywaniu. Gdybym użyła gąbek pewnie poszłoby sprawniej ale nie chciało mi się już po nią wracać do pokoju ;p. Skóra po masce jest świetnie nawilżona, gładka i miękka w dotyku (oczywiście przed maską zrobiłam standardowo peeling). Maska jest bardzo fajna, więc na pewno jeszcze kiedyś ją kupię. Maska ma 7 ml pojemności i kosztowała mnie 3 coś, saszetka starczyła mi  na jedno użycie.

Jeśli ktoś zastanawia się nad kupnem tej maski, to polecam. Kosztuje grosze a efekt jest widoczny od razu.

Dajcie znać czy używałyście tej maski i jakie jest Wasze zdanie na jej temat. Pozdrawiam :)

26 wrz 2012

Książka na jesienny wieczór :)

Witam. Dziś będzie krótko. Na blogu książkowym piszę na temat książki, która idealnie nadaje się na jesienne wieczory. Już kiedyś o niej wspominałam tutaj na blogu ale jeśli jesteście ciekawe to zapraszam. Książka na dziś to "Z deszczu pod rynnę - Kerstin Gier --> KLIK Książka jest napisana w stylu "Dziennika Bridget Jones, jest trochę poważnie i troszkę śmiesznie. Jeszcze raz zapraszam.

Pozdrawiam :)

23 wrz 2012

Essence - nr. 78 Blue Addicted


Witam. Dziś powiem troszkę o lakierze z Essence.






Jest to jak widzicie Blue Addicted, czyli lakier który od dawna chciałam mieć. Napatrzyłam się na niego na różnych blogach, nawet kilka razy oglądałam go w sklepie ale zawsze odkładałam na półkę. Bardzo podobało mi się jak wygląda on na paznokciach, więc skusiłam się w końcu na niego. Co prawda czekał on w pudełku na swoją kolej troszkę czasu, ponieważ za każdym razem wybierałam jakiś inny kolor. Gdy miałam go na paznokciach to dostawałam komplementy.

Blue addicted to świecidełka - brokat i mini holo, które pływają w półprzezroczystej bazie. Do pełnego krycia potrzeba trzech warstw, czasem przydałaby się i czwarta. Jak dla mnie warstwa top coatu jest obowiązkowa, by nic nie haczyło i ładnie się świeciło. Bardzo fajnie wygląda na paznokciach. W słońcu pięknie się mieni ale to nie znaczy, że w świetle dziennym wygląda źle.

Dobrze się nim maluje paznokcie. Ma wygodny pędzelek, który byłby jeszcze lepszy gdyby był ciut zaokrąglony. Jeśli chodzi o trwałość, to nosiłam go dwa dni i rano dnia drugiego na jednym palcu zrobił mi się mały odprysk. Nie rzucało to się aż tak mocno, więc zamalowałam to miejsce lakierem. Co dziwne, miałam go cały dzień w pracy i przetrwał ale jak wróciłam do domu to na kciuku połowę lakieru się jakby podniosło i tak odstawało, więc już musiałam go zmyć.

Podsumowując - jest to bardzo fajny lakier, który świetnie wygląda na paznokciach. Dodatkowo jest niedrogi i łatwo go można dostać w Naturze. Ja polecam. Mam do Was tylko taką małą przestrogę, gdy ja go kupowałam to coś mnie podkusiło by spojrzeć na pędzelek. Jak się okazało prawie wszystkie pędzelki miały podginane włosie lub odstawały z niego pojedyncze włoski. Mój pędzelek się wyrobił ale i tak uznałam, że Wam o tym powiem ;p.


Więcej zdjęć:








Dajcie znać co sądzicie o tym osławionym lakierze i czy Wam się podoba. Pozdrawiam :)

P.S. Jeśli ktoś z was jest ciekawy to daję linka do brata bliźniaka tego lakieru ;p. Time for romance nr. 72

22 wrz 2012

Nowa fryzura ;)

Witam po kolejnej przerwie. Nie będę się tłumaczyć czemu mnie nie było, bo to nie ma sensu. Po prostu nie miałam na to siły. Choroba, później problemy z dziąsłami, poparzone palce i tak dalej, ciągle coś mi się przytrafia. Ale nie będę narzekać. Teraz się spinam i mam nadzieję, że choć dwa razy w tygodniu pojawi się notka. Teraz oprócz dwóch blogów i pracy, wzięłam sobie na głowę również naukę języka angielskiego. Kupiłam sobie fajny pakiet, mam wszystko w jednym pudle i oprócz rzeczy nowych, przy okazji przypominam sobie wszystko co mi zdążyło umknąć od czasu szkoły. Jak na razie tylko przed snem sobie troszkę czytam książkę ale zabiorę się za to na poważnie.Oprócz tego wszystkiego ostatnio znów mam ochotę na robienie biżuterii. Nie wiecie o tym, że przez chyba dwa lata non stop robiłam biżuterię ale przez ostatnie pół roku nawet tego nie ruszyłam. Teraz mam nadzieję od czasu do czasu, że coś zrobię. Mam spory zapas kolczyków i bransoletek, który muszę sprzedać by móc kupić nowe koraliki. Tak jak widzicie, biorę za dużo na siebie na raz i później mam zaległości. Ale nie narzekam ;p. Dziś nie pokażę żadnego kosmetyku ale za to pochwalę się nową fryzurą. Zdjęcia są jakie są ale robiłam je na szybko przed pracą. Chciałam po prostu pokazać co i jak. Musiałam je ciut poprzerabiać bo mi się lampa włączała, więc są takie może ciut dziwne ale przynajmniej widać włosy ;p





Jak widzicie nic takiego ale podobno mi w niej dobrze. Zawsze noszę długie lub półdługie włosy, więc jest jakaś odmiana. Widzę plusy tej fryzury ale też są minusy. No cóż pewnie jakiś czas je ponoszę a później znów zapuszczę ;). To chyba koniec moich wywodów. Ja się żegnam ale jutro na 50% pojawię się z nową notką. A przy okazji jeśli jesteście ciekawi mojej opinii na temat książki "pokuta" to znajdziecie ją na moich drugim blogu. Jutro pewnie pojawi się tam nowa recenzja, więc zapraszam. No teraz to już na prawdę koniec. Pozdrawiam :)

8 wrz 2012

Sanoflore - JEDWABISTY ŻEL POD PRYSZNIC Z KOJĄCYMI PŁATKAMI KWIATÓW Z HIBISKUSA BIO


Witam. Dziś powiem trochę, po raz drugi o żelu Sanoflore.





Zacznę od tego, że jest to moje pierwsze spotkanie z marką Sanoflore, jeszcze nie miałam żadnego ich kosmetyku. Kosmetyk ten wygrałam w konkursie. Wylosowałam jedwabisty żel pod prysznic z kojącymi płatkami kwiatów z hibiskusa Bio. Jest to moja pierwsza wygrana, więc cieszę się podwójnie.

Żel zamknięty jest w standardowej tubie z miękkiego plastiku z zatrzaskiem. Opakowanie jest ładne i przyjemne dla oka. Zamykanie żelu nie stwarza problemu przy otwieraniu, nie musimy się też bać, że samo się otworzy. Kosmetyk ma pojemność 200 ml.

Żel ma przyjemny zapach, który podczas kąpieli jest dość intensywny. Nie jest nachalny, więc nie musimy się bać, że będzie nam przeszkadzał lub wywoływał ból głowy. Zapach ten nie utrzymuje się długo na skórze po kąpieli. Żel dobrze się pieni, tworząc delikatną, jedwabistą pianę. Nie musimy dawać go dużo na gąbkę, wystarczy odrobina. Jego konsystencja jest rzadka, wręcz leista. Trzeba uważać by nie wylać go podczas otwierania, dlatego lepiej robić to trzymając opakowanie do góry nogami bądź bokiem. Jak dla mnie lepszym rozwiązaniem byłoby opakowanie z pompką. Wtedy nie musiałabym za każdym razem uważać, by go nie wylać. Żel nie ma koloru, jest przezroczysty.

Po pierwszym użyciu byłam zadowolona, ciało po kąpieli było bardzo delikatne i miękkie w dotyku. Nie mogę powiedzieć, by nawilżał skórę ale też nie zauważyłam by ją wysuszał. Wiadomo, balsam lub masło do ciała jest konieczne. Skóra po kąpieli jest czysta i tak jak wspomniałam delikatna i miękka. Jeśli chodzi o skład, to powiem szczerze, że się na nim nie znam, więc nie będę go opisywać.

Kosmetyk ma jeden ale dość poważny minus - cenę. Poszperałam trochę w internecie i dowiedziałam się, że za ten żel trzeba dać od 34 do nawet 37 zł, więc jest bardzo drogi. Za tą cenę mam kilka innych.

Podsumowując - jestem zadowolona z tego żelu. Bardzo cieszę się, że udało mi się go wylosować. Dobrze spełnia swoje zadanie, czyli dobrze oczyszcza skórę. Dodatkowo ładnie pachnie, więc jeśli nie żal komuś wydać tylu pieniędzy na żel to polecam.

2 wrz 2012

Bielenda - Płyn 2fazowy do oczu Avokado


Witam. Dziś powiem Wam krótko na temat lubianego przez wielu płynu z Bielendy.





Kupiłam ten płyn właśnie po dobrych recenzjach blogerek. Byłam pewna, że też będę z niego zadowolona ale nie jestem. To nie jest kosmetyk dla mnie i dziwię się kobietom, które ciągle go używają. Ale zacznijmy od początku.

Płyn kupujemy w plastikowej buteleczce z odkręcanym korkiem. Otwór jest sporej wielkości i trzeba uważać by go nie wylać. Opakowanie jest w tylu dwufazówki z Ziaji. Jak dla mnie nic specjalnego.

Jak każdy płyn dwufazowy przed użyciem trzeba go wstrząsnąć do momentu powstania jednolitej cieczy - tłustego płynu. Miałam nadzieję, że choć trochę będzie pachniał awokado ale niestety nie pachnie w ogóle.

Teraz najważniejsze, czyli działanie. Jak dla mnie nie działa za dobrze. Niezbyt radzi sobie z tuszami. Trzeba namęczyć się by je zmyć, trwa to dość długo. Możliwe, że jeśli używałabym wodoodpornych tuszy to lepiej by sobie radził, nie wiem. Tak samo średnio zmywa twarz. Jeśli chodzi o cienie to faktycznie bardzo szybko można je zmyć. Po demakijażu na skórze zostaje tłusta, oleista warstwa. Z jednej strony jest to plus, ponieważ skóra jest delikatna, miękka, jakby ciut nawilżona. Z drugiej strony jest to minus, jeśli ktoś nie lubi takiego uczucia. Nieprzyjemne jest wchodzenie płynu "w oczy". Powiem szczerze, że używałam go na dwa sposoby. Raz dawałam go więcej na wacik, innym razem dawałam go minimalnie. W obu przypadkach miałam duży problem ze zmyciem tuszu. Po zmyciu powieki mnie bolą a wcale nie trę ich jakoś mocno. Nie wiem czemu tak się dzieje.

Produkt ma 125 ml pojemności. Nie jest wydajny. Kosztował mnie jakoś niecałe 10 zł.

Podsumowując - to na pewno nie jest kosmetyk dla mnie. Nie lubię go używać, wolę zdecydowanie mleczka, które o wiele szybciej i dokładniej zmywają makijaż. Ja go na pewno nie kupię ponownie. Niestety płyn stoi na półce i nie wiem kiedy go zużyję. Nie polecam.

A Wy jakie macie zdanie na temat tego produktu? Lubicie go czy nie? Czekam na Wasze opinie. Pozdrawiam :)


1 wrz 2012

Idzie jesień...

Witam. Nie wiem jak u Was ale u mnie jest dziś brzydka pogoda. Co trochę pada, jest chłodno i ciemno. Wczoraj też tak było. Niestety chyba musimy się pogodzić, że lato już praktycznie się skończyło. Wiem, podobno ma jeszcze być ciepło ale jak będzie to się zobaczy. Jednak wiadomo, dnie są już coraz krótsze a wieczory i poranki coraz zimniejsze. Nie wiem czy tylko ja tak mam, ale ja nawet nie wiem kiedy to lato minęło. Zdecydowanie za szybko się skończyło. Wiem, że początek jesieni jest dopiero 23 września ale zanim się obejrzymy już ona będzie. A po niej przyjdzie okropna zima. Eh jakoś dziś mam nieciekawy humor. Oprócz tej pogody dopadło mnie też przeziębienie. Zaczyna się... 

Ja dziś żeby nie smęcić w kółko zabrałam się za cykanie zdjęć kosmetykom. Co prawda światło nie jest za dobre ale wolę  to zrobić teraz niż później. Każda z nas ma z tym problemy jesienią i zimą. Biorę się też za pisanie notatek do obu blogów. Zawsze jest coś ważniejszego, więc teraz trzeba się za to zabrać.

Myślę, że starczy na dziś tego smęcenia. By poprawić Wam i sobie humor daję link do niezłego skeczu ;)



A i jeszcze dla zainteresowanych dodaję link do nowego posta książkowego KLIK

To by było na tyle. Trzymajcie się cieplutko. Pozdrawiam :)