31 sty 2014

Podsumowanie miesiąca - Styczeń (zakupy)

Witam. Jak widzicie po tytule, dziś pokażę Wam co kupiłam w tym miesiącu. Ostatnio coś zaniedbałam ten blog i skupiłam się bardziej na blogu książkowo/filmowym. Nie wiem, od czasu do czasu nachodzi mnie lenistwo blogowe i nic mi się nie chce. Mam nadzieję, że szybko mi to minie ;/. Ale przejdźmy do notki. Oto co kupiłam w styczniu:


Wybaczcie kiepską jakość zdjęcia ale w czasie jego robienia było dosyć ciemno a nie miałam jak zrobić je dziś ponownie. Są to zakupy z początku miesiąca. Jak widzicie kupiłam masło do ciała z Bielendy o zapachu granatu i saszetkę mikrodermabrazji z Marion. Na pewno ich recenzje pojawią się na blogu.


Kolejne zakupy to:
*krem do twarzy z Herbal Garden, który jest niby intensywnie nawilżający. Powiem szczerze, że na moją w tej chwili bardzo przesuszoną cerę niewiele pomaga (dodam, że mam cerę mieszaną, z którą mam zawsze problem zimą ;/).
*micelarny żel nawilżający z BeBeauty - kupiłam go z myślą o myciu twarzy a nie do demakijażu. Byłam od dawna go ciekawa, a że jak już punkt wyżej napisałam, moja cera jest w kiepskim stanie to liczyłam, że nie będzie jej dodatkowo przesuszał. No trochę mnie przesusza co mnie wręcz dobija. Stosuję go od 2 tygodni, więc nie będę pisać co o nim sądzę.
*żel pod prysznic z Lirene -jest to połączenie żelu i oliwki, więc jak na tę porę roku fajna sprawa. Dodatkowo zbiera same dobre recenzje, więc musiałam go wypróbować.
*tonik nawilżająco-oczyszczający z Lirene - powiem tak, gdyby moja skóra nie była w tak kiepskim stanie to pewnie bym go nie kupiła. Ale że tyle się dobrego nasłuchałam o nim na kanele Szavki, to uznałam że czemu by nie spróbować. Nie używam toników, nie widzę takiej potrzeby ale jakoś staram się pamiętać by go używać po myciu twarzy.



I ostatnie, dzisiejsze zakupy z Biedronki. Jak widzicie kupiłam:
*peeling z Lirene, który już raz miałam i jego recenzja jest na blogu. Były trzy do wyboru ale jakoś zapach tego najbardziej przypadł mi do gustu (choć wahałam się też nad tym w pomarańczowej tubie).
*dwupak mojego ulubionego antyperspirantu
*maseczki do włosów z Biovaxu - do wyboru są 4 rodzaje ale ja jak widzicie wybrałam trzy. Najbardziej ciekawa jestem tej z olejkami. Na pewno wypróbuję ją jako pierwszą by w razie czego móc sobie je jeszcze dokupić
*płatki kolagenowe pod oczy - wstyd się przyznać ale są to moje pierwsze tego typu płatki pod oczy. Mam nadzieję, że się sprawdzą. Jest ich w środku 30 sztuk, więc jest jak je przetestować. Oby się sprawdziły.

I to by było na tyle. Jak na mnie są to większe zakupy. Dajcie znać co o nich sądzicie. To by było dziś na tyle. Pozdrawiam :)

20 sty 2014

BarbraPro - Odżywka do paznokci z AHA

Witam. Dzisiejsza notka będzie krotka i dotyczyła będzie odżywki do paznokci z BarbraPro. Kupiłam ją dawno temu, już jej nie mam ale uznałam, że może napiszę o niej kilka słów.



Kupiłam wtedy ją by pomogła mi w walce z rozdwajającymi się paznokciami. Używałam jej jako zwykły lakier, ponieważ nie nadaje się ona jako baza. Odżywka ma jak widzicie różowy kolor ale na paznokciach jest bezbarwna. Co bardzo w niej lubiłam to fakt, że daje ona piękny blask na paznokciach. Wysycha bardzo szybko na paznokciach. Odżywka ma mały, cienki pędzelek. Nie jest może najwygodniejszy ale mnie jakoś on specjalnie nie przeszkadzał. Jeśli chodzi o jego działanie to niestety ale nie za bardzo mi ona pomogła. Paznokcie rozdwajały się dalej. Co prawda ja używałam jej tylko 2 miesiące w miarę regularnie. Co zauważyłam to to, że nie były one przesuszone i minimalnie stały się mocniejsze. Ja jestem tym zawiedziona, ponieważ myślałam że będzie to lepszy produkt. Niestety ale odżywka dosyć szybko zaczęła gęstnieć i nie byłam w stanie wykończyć jej do końca. Ma ona 7,5 ml pojemności i kosztowała mnie w aptece 8 zł.

Podsumowując - u mnie ta odżywka się nie sprawdziła. Na szczęście krzywdy mi nie zrobiła. Ładnie błyszczy się na paznokciach i szybko schnie. Do tego jest tania. Ja więcej jej nie kupię.

A Wy miałyście ten produkt? Jakie macie na jego temat zdanie? Piszcie. Pozdrawiam :)

17 sty 2014

Perfecta - Cukrowy peeling do ciała złuszczająco-antycellulitowy

Witam. Jak widzicie po tytule dziś opowiadać będę o bardzo znanym peelingu do ciała z Perfecty. Jest to cukrowy peeling złuszczająco-antycellulitowy o zapachu pomarańczy z aromatem wanilii. Miałam też masło do ciała z tej serii. Jego recenzję znajdziecie TU. A co sądzę o tym kosmetyku?



Peeling zamknięty jest w plastikowy "słoiczek" z nakrętką. Jest ono miłe dla oka. Według mnie w przypadku peelingu jest to bardzo fajne i wygodne rozwiązanie. Przede wszystkim jesteśmy w stanie kontrolować stan zużycia i możemy wykończyć go do samego końca. Musimy pamiętać tylko, by odkręcić go przed zamoczeniem dłoni ;p. Ma ono 225 ml pojemności. Ja kupiłam go w promocji chyba za niecałe 13 zł.

Tak jak w przypadku masła, kosmetyk chroniony jest folią co jest dużym plusem. Dzięki temu mamy pewność, że nikt przed nami w nim nie dziabał paluchami. Jeśli chodzi o zapach to jest on taki sam jak w przypadku masła do ciała. No może jest ciut intensywniejszy. Ja jak pisałam wiele razy, nie przepadam za zapachem wanilii ale w tym kosmetyku nie wyczuwam go mocno. Dla mnie pachnie to jak jakiś smakołyk z dzieciństwa ale nie powiem dokładnie co to jest. Peeling ma formę zbitej grudy cukru z pomarańczowymi drobinkami. Powiem szczerze, że ciężko jest to nabrać w dłonie. Trzeba wbić się w tą masę, inaczej nie da rady. Nie musimy bać się, że coś się nam wyleje ;p. Jeśli chodzi o nakładanie na ciało to musimy uważać by skóra nie była ani bardzo mokra, ani zupełnie sucha. W jednym i drugim przypadku masa cukrowa po prostu spadnie nam ze skóry. Ja nakładałam go "na raty" - nabierałam go trochę, peelingowałam kawałek ciała i tak dalej. Co tyczy się efektów peelingowania to ja nie jestem zadowolona. Niby złuszcza martwy naskórek ale jednocześnie niemiłosiernie oblepia skórę. Nie podoba mi się ten efekt. Czuję się niekomfortowo. Nie ma mowy o zmyciu tego od razu po peelingowaniu. Ja nie oczekuje czegoś takiego po peelingu. Niestety ale po użyciu tego peelingu jakiś czas od kąpieli skóra zaczyna mnie swędzieć. Szczerze, to po dwóch użyciach ja ten kosmetyk zupełnie odstawiłam. Dopiero niedawno znów do niego wróciłam by w końcu go wykończyć.

Podsumowując - byłam bardzo ciekawa tego osławionego peelingu ale bardzo zawiodłam się. Byłam świadoma tego, że część dziewczyn go kocha a część nienawidzi. Ja należę do tych drugich. Nie polubiłam tego peelingu w ogóle. Jedyny plus jaki w nim widzę to miłe dla oka opakowanie i ładny zapach. Nie podoba mi się to, że produkt zalepia skórę, ja czegoś takiego nienawidzę. Nie polecam go.

A Wy do której grupy należycie - kochacie go czy nienawidzicie? Dajcie znać. Pozdrawiam :)

14 sty 2014

Essence - Powder brush

Witam. W dzisiejszym poście opowiem o pędzlu z Essence. Mam go już ponad rok, więc myślę że po takim czasie mogę Wam o nim napisać. Jest on tani i łatwo dostępny, więc może moja opinia komuś może się przydać.





Co przekonało mnie do kupna tego pędzla, to jego rozmiar. Pędzel jest mały i poręczny. Chciałam coś takiego co będę mogła zabrać ze sobą w podróż lub wsadzić do torebki a co zmieści się bez problemu do kosmetyczki. Jak widzicie na zdjęciu pędzel ma czarno-różowe włosie i czarny trzonek. Trzonek jest wykonany z plastiku, jest krótki i dobrze leży w dłoni. Włosie jest miękkie i miłe dla skóry. Nic nie zdrapie ani nic z tych rzeczy. Pędzel nie jest puchaty, włosie jest średnio zbite. Jak widzicie na zdjęciu patrząc z góry widzimy, że jest ono spłaszczone po bokach. Z tego też względu jestem przekonana, że na pewno sprawdziłby się do różu i bronzera. Ja nie używam takich kosmetyków, służy mi on tylko do pudru prasowanego. Używając go mam wrażenie, że pędzel nabiera za mało pudru przez co trzeba czynność tą powtarzać. Pewnie lepiej by się sprawdził do pudrów sypkich.

Pędzel dobrze się myje i szybko schnie. Mam go jak już pisałam ponad rok. Nie zauważyłam by wyleciał z niego choćby jeden włosek. Nie puszcza też koloru przy myciu. Jest niedrogi, kosztuje chyba 12 zł (jeśli źle piszę to mnie poprawcie)? Jest też łatwo dostępny, ponieważ możemy kupić do w Naturze.

Podsumowując - ja jestem z tego pędzla zadowolona. Jest mały i dzięki temu bez problemu mogę go wziąć wszędzie ze sobą. Dobrze robi co ma robić. Mimo, że jest tani to nic złego się z nim nie dzieje. Nie drapie, nie gubi włosia, nie rozkleja się i nie puszcza koloru. Jeśli nie macie ochoty wydawać dużo kasy na pędzel do pudru lub chcecie mieć coś kompaktowego to ja go polecam. Jeśli nie przypadnie Wam do gustu to przynajmniej nie będziecie żałować wydanych pieniędzy ;)

Na koniec zapraszam Was na mój drugi blog. Napisałam dziś post dotyczący książki "Anioł śmierci". Jeśli jesteście jej ciekawe to zapraszam TU. Jeśli już czytałyście to piszcie tam co o niej sądzicie. Pozdrawiam :)

Macie ten pędzel? Jak się u Was sprawdza? Dajcie znać. Pozdrawiam :)

13 sty 2014

Neutrogena Deep Moisture - Głęboko nawilżająca kremowa emulsja do ciała wzbogacona olejkiem sezamowym

Witam. Oglądając gazetki z promocjami zauważyłam, że przecenione są produkty z Nuetrogeny. Ja miałam dwa balsamy do ciała tej marki. Opisywałam Wam jeden z nich, TU macie linka a o drugim kompletnie zapomniałam napisać. Teraz spróbuję sobie przypomnieć co sądzę o głęboko nawilżającej kremowej emulsji, która jest wzbogacona olejkiem sezamowym.





Jak dobrze pamiętam konsystencja przypominała tą w intensywnie regenerującej emulsji. Była lekka i szybko się wchłaniała. I właśnie przy pierwszy użyciu w domu na ręce poczułam jej zapach. Nie wiedziałam czy mam się śmiać czy płakać. Wiecie po wsmarowaniu tego kosmetyku w skórę śmierdzi jak taka stara, zawilżała ściera do podłogi. No dosłownie. Nie wiem może winę za to ponosi ten olejek sezamowy, nie wiem. Oczywiście jego zapach nie jest bardzo intensywny ale czuć go. Jeśli chodzi o nawilżanie, to jest ono podobne jak wcześniej wspominana wersja. Nawilża ale aż takiego szału nie ma. Obiecane 24 godzinne nawilżanie to ściema. Nie zauważyłam by emulsja ta zostawiała nieprzyjemny film na skórze.

Kosmetyk zamknięty jest w butli z pompką. Jest to rozwiązanie fajne i higieniczne, choć pod koniec może człowieka dobić ;p. Gdy zostaje nam końcówka produktu pompka już nie jest w stanie tego wciągnąć i wiele produktu się marnuje. O ile tą pierwszą emulsję rozcięłam, tak przy tej wersji już się w to nie bawiłam. Produkt jest raczej wydajny. Ja miałam chyba tą większą butlę. Kupiłam ją w promocji za jakieś 22 zł chyba. Ogólnie produkty Neutrogeny są drogie ale gdy są w promocji można się na nie skusić.

Podsumowując - Nie jest to zły produkt ALE mnie zupełnie nie odpowiadał jego zapach. Robił co ma robić, czyli nawilżał ale nie tak jak można się spodziewać po "formule norweskiej". Nie powiem czy polecam czy nie. Ja spróbowałam dwa różne produkty tej marki i raczej nie czuję potrzeby kiedykolwiek ich jeszcze kupować ;).

Miałyście ten kosmetyk? Jakie macie zdanie na jego temat? Piszcie. Pozdrawiam :)

10 sty 2014

Mani na imprezę

Witam. W dzisiejszym poście pokażę Wam zdobienie paznokci. Ostatnio pokazałam coś ultra delikatnego a dziś będzie coś konkretnego. Same zobaczcie:




Jak widzicie jest to ciemno fioletowa baza plus złoty brokat mieniący się na złoto i zielono. Szczerze, to miałam inny pomysł na nie ale ostatecznie wyszło coś takiego. Mnie się podoba, lubię błyszczące zdobienia. Nie jest to też coś bardzo trudnego do zrobienia. Dajcie znać jak Wam się podoba moja dzisiejsza propozycja na imprezę.

Na koniec zapraszam Was jeszcze do mojego drugiego bloga. Wrzuciłam tam moją opinię na temat filmu "Trainspotting". Jeśli jesteście ciekawe co to za film to zapraszam TU. Jeśli już go widziałyście, to piszcie tam swoją opinię. To by było dziś na tyle. Pozdrawiam :)

8 sty 2014

Pędzelek do ust For Your Beauty

Witam. Jak widzicie po tytule opowiem dziś krótko o pędzlu do ust. Jest to pędzelek, który możecie kupić w Rossmannie za małe pieniądze. Ja swój kupiłam kilka lat temu. Jest czas studniówek, więc może akurat komuś się moja opinia przyda. Dodam jeszcze, że na końcu znajdziecie link do drugiego bloga.




Jak widzicie na zdjęciu, pędzelek ma plastikowy trzonek i aluminiową (chyba) skuwkę. Ma on jak dla mnie dobrą długość, ponieważ nie jest ani za długi ani za krótki. Włosie pędzelka moim zdaniem mogłoby być krótsze. Dobrze nakłada się nim szminki/błyszczyki na usta ale przy moich malutkich ustach wygodniejsze by było trochę krótsze to włosie. Nie jest ono nieprzyjemne, nie ma mowy o kłuciu/drapaniu. Jeśli chodzi o mycie to nie ma tu żadnego problemu. Dobrze się domywa i szybko schnie. Nie ma też mowy o odkształcaniu się lub wypadaniu włosia czy zmianie miękkości. Jaki był na początku, taki jest i teraz. Wiem co mówię, ponieważ jak już pisałam we wstępie mam go już kilka lat. Jest łatwo dostępny i kosztuje kilka złotych.

Podsumowując - ja jestem z tego pędzelka zadowolona. Nie jest jakiś wybitny ale robi to co ma robić. Mimo swojego "wieku" nic się z nim złego nie dzieje. Jeśli potrzebujecie jakiegoś pędzelka do ust, który tak jak mnie jest potrzebny tylko raz na jakiś czas to ja polecam. Wiadomo, że jeśli potrzebowałabym czegoś co będę używać na klientkach to kupiłabym coś lepszego ale tak dla mnie jest wystarczający. 

I na koniec zapraszam Was na mój drugi blog, gdzie napisałam moją opinię na temat książki "Upadły anioł". Jeśli jesteście ciekawe to zapraszam TUTAJ. Jeśli już ją czytałyście to piszcie tam co o niej sądzicie.

Macie ten pędzelek? Jak się u Was spisuje? Piszcie. Pozdrawiam :)

7 sty 2014

Nivea - Odżywczy balsam do ciała pod prysznic

Witam. W dzisiejszym poście powiem co sądzę o balsamie pod prysznic marki Nivea. Tak jak wiele z Was byłam bardzo ciekawa tego kosmetyku. Ja jako osoba, która średnio lubi się balsamować musiałam to mieć. Co sądzę o tym produkcie?





Zacznę o zapachu. Balsam pachnie standardowo, jak produkty Nivea. Jakoś specjalnie nie przepadam za nim ale też aż tak bardzo mi on nie przeszkadza. Jest koloru białego. Ma konsystencję zwykłego balsamu, jest rzadki ale na szczęście nie lejący. Jeśli chodzi o jego aplikację to jest mega wygodna. Myjemy standardowo ciało żelem/ mydłem, spłukujemy się i po tym nakładamy ten balsam, czekamy chwilkę i spłukujemy. Jest to genialny pomysł, który oszczędza czas. Na początku byłam zadowolona ale potem było coraz gorzej. Dodam, że nie używałam go przy każdej kąpieli tylko raz na jakiś czas. Co jest na ogromny minus to oblepiona skóra. Wiecie ja nie jestem wielką przeciwniczką parafiny ale przy kosmetyku używanym na całe ciało mnie to przeszkadza. Czuję się taka jakaś brudna. Uczucie oblepienia jest nieprzyjemne. Obojętnie czy nałożymy go troszkę czy dużo ono będzie. Z drugiej strony w sumie czego ja się spodziewałam, musi w tym kosmetyku coś być co spowoduje uczucie nawilżenia i co nie zmyje się ze skóry pod wpływem wody. Balsam można kupić w dwóch wariantach, dla skory suchej i bardzo suchej. Ja wybrałam ten pierwszy. Myślę jednak, że to i tak bez znaczenia, ponieważ i tak ciało będzie złudnie nawilżone. Gdy użyję go rano, już w połowie dnia skóra mnie po prostu swędzi. No nie jest to komfortowe. Na pewno nie polecałabym go osobą, które mają np problem z wypryskami na plecach, ponieważ myślę że mogłoby to tylko pogorszyć sprawę. Ja go odstawiłam po kilku użyciach i do dziś go mam. Używam go sporadycznie ale tylko na nogi.

Balsam zamknięty jest w standardowe opakowanie Nivea. Jest to niebieski plastik z zatrzaskiem na dole. Dla mnie nic specjalnego. Plastik jest miękki i nie ma problemu z wydobywaniem z niego produktu. Zatrzask chodzi raczej łatwo, więc myślę, że mógłby się sam otworzyć w podróży. Ma 250 ml pojemności. Jeśli używałybyście go do każdej kąpieli to szybko się Wam skończy ze względu na konsystencję. Jest drogi. Ja kupiłam go oczywiście w promocji za 14 zł ale jego normalna cena to 20 zł. Jest łatwo dostępny.

Podsumowując - miał to być mój hicior jeśli chodzi o pielęgnację a okazał się niewypałem. Obrzydliwie oblepia skórę i u mnie wywołuje swędzenie. Nie czuję się komfortowo po nim. Do tego jest dosyć drogi. Ja nie polecam.

Zmieniając temat, wczoraj wrzuciłam na mój drugi blog recenzję książki "Potęga sławy" Helen Fielding. Jeśli jesteście jej ciekawe to zapraszam TUTAJ. Jeśli czytałyście tę książkę to piszcie tam co o niej sądzicie.

Miałyście ten produkt z Nivea? Co o nim sądzicie? A może miałyście coś takiego z innej firmy? Dajcie znać. Pozdrawiam :)

5 sty 2014

Paznokcie :)

Witam. Styczeń jest miesiącem zabaw, więc tak jak w tamtym roku postaram się coś dla Was zmalować na tę okazję. W zakładce Zdobienia paznokci znajdziecie kilka propozycji, które już pokazywałam na blogu. Dzisiaj pokażę trochę taki niewypał, myślałam nad czymś innym ale ostatecznie wyszło coś innego. Będę pokazywać moje propozycje na paznokciach krótkich. Uznałam, że nie jest wyczynem wymyślić coś na długich paznokciach. Nie wiem jak Wy ale ja czasem mam takiego pecha, że akurat jak przychodzi dzień imprezy to łamie mi się któryś z paznokci. Znacie to pewnie z własnego doświadczenia ;). By nie przedłużać pokażę Wam co wyszło dziś z moich starań. Miało być bardzo delikatnie ale w konkretnym kolorze.



Wybrałam klasyczną czerwień i złote dodatki. Miały być one na każdym paznokciu ale uznałam, że nie wygląda to tak jak chciałam i ostatecznie świecidełka są tylko na serdecznym i kciuku. Nie wiem, piszcie czy to wygląda ok czy nie. Następne paznokcie pewnie będą bardziej ozdobione niż te. Piszcie co o nich sądzicie. To by było dziś na tyle. Pozdrawiam :)

3 sty 2014

Nivea - Stress Protect

Witam. Jak widzicie po tytule dzisiaj opowiem co sądzę na temat antyperspirantu z Nivea w dwóch wersjach. Jest to opcja stres protect, której byłam bardzo ciekawa. Ja w chwilach takich stresowych, kryzysowych bardziej się pocę. Szczególnie uciążliwe było to w szkole. Gdy go kupowałam był nowością. W tej chwili nie używam niczego innego. Opiszę najpierw co sądzę o wersji  w sprayu, ponieważ to on był pierwszy.



Spray
Ja zawsze wybierałam kosmetyki tego typu w formie psikanej. Jako nastolatka używałam sztyftów i miałam bardzo złe wspomnienia z nimi związane. Moją opinię zacznę od minusa. Ten antyperspirant robi komorę gazową. Nawet przy najdelikatniejszym psiknięciu dusiło mnie i miałam atak kaszlu. Szczególnie uciążliwe było to na początku, pod koniec było znośnie. Co mnie też bardzo wkurzało to po użyciu miałam białe pachy. Obojętnie czy przed użyciem wstrząsnęłam go czy nie zawsze było tak samo. Normalnie jakbym sobie pachy posypała talkiem. Nienawidzę tego, szczególnie było to wkurzające gdy musiałam zaraz wyjść. Ja zawsze brałam kawałek papieru i to wycierałam a potem znów psikałam. Miałam już nie jeden taki antyperspirant, przez który zniszczyłam niejedną bluzkę. Wiadomo, że potem to się jakby wgryza w materiał i zostają brzydkie plamy. Nie lubię tego i dlatego nigdy więcej nie kupię tej wersji.

Jeśli chodzi o ochronę przed potem to spisuje się on świetnie. Po całym dniu czułam się komfortowo, nie czuć było żadnego nieprzyjemnego zapachu. Wiecie to był taki kosmetyk, którego kochałam i nienawidziłam jednocześnie. Jego aplikacja była tragiczna ale sprawdzał się świetnie. No dziwne to dla mnie było. Antyperspirant kupujemy w standardowym opakowaniu, koloru białego. Mamy tam bodajże 150 ml pojemności. Kosztuje 11,90?

Kulka 
Z powodu jego właściwości, gdy spray mi się skończył uznałam że wypróbuję wersję w kulce. W sumie jakoś nie przypominam sobie (oprócz jednego wyjątku) bym stosowała kulki. Był na promocji, więc skusiłam się. To był strzał w 10tkę.

Jeśli chodzi o ochronę to jestem tak samo zadowolona jak z wersji psikanej. Chroni przez cały dzień. Obie wersję wypróbowałam podczas ćwiczeń i pomimo że byłam mokra od potu to nie było go czuć. Po użyciu trzeba chwilę odczekać aż wyschnie ponieważ jak we wcześniej wspominanej wersji może on zostawić plamy na ubraniach a po dłuższym czasie zniszczyć bluzkę. Jak wyschnie to nie ma żadnych plam. W tej Zauważyłam, że produkt ten troszkę przesusza skórę pach. Nie jest to duży minus ale wolę o tym wspomnieć.

Antypersirant kupujemy w szklanym, przezroczystym opakowaniu z nakrętką. Mamy tu 50 ml pojemności. Ze względu na to, że mamy tu tą kulkę jest on wydajny. Nie trzeba dawać go nie wiadomo ile. Kosztuje tyle samo co spray.

Podsumowując - ja jestem z tego antyperspirantu bardzo zadowolona. Wersja psikana ze względu na to, że robi duszącą komorę i zostawia białe pachy nie bardzo przypadła mi do gustu. Natomiast wersja z kulką jest super. W obu wersjach można zrobić sobie plamy na ubraniach, w wersji z kulka gdy poczekamy aż wyschnie na skórze nie musimy się o to bać. Oba świetnie chronią przed nieprzyjemnym zapachem. Oczywiście nie łudźmy się, że chroni aż 48h (kto by tyle wytrzymał bez mycia ;p), takich twardzieli nie ma i nie będzie. Ja polecam ale wersję z kulką. Stosuję ją od dłuższego czasu i jestem zadowolona. W tym momencie jest to mój ulubieniec.

A Wy używałyście tego produktu? Jakie macie zdanie na jego temat? Piszcie co i jak w komentarzach. Pozdrawiam :)

1 sty 2014

Link do drugiego bloga

Witam w nowym roku. Jak po wczoraj? Ja spędziłam sylwestra bez szaleństw, w domu z rodziną. Ja już Wam chyba kiedyś wspominałam, że ja nie lubię Sylwestra. Wynika to z faktu, że zazwyczaj nie był on udany (w całości lub częściowo) dla mnie. Tym razem było ok. Ale nie o tym miałam pisać. Zapraszam Was na mój drugi blog. Wrzuciłam tam post z filmem "Kochanie, poznaj moich kumpli". Myślę, że to fajny film na wieczór. Jeśli jesteście ciekawe co o nim sądzę to zapraszam TUTAJ Jeśli już go widziałyście, to piszcie tam co o nim sądzicie.

To by było dziś na tyle. Pozdrawiam :)