15 mar 2013

Pierwszy miesiąc za mną


Witam. Wracam do Was po dłuższym czasie nieobecności. Jakoś uznałam, że mi się nie chce i zrobiłam sobie małą przerwę w blogowaniu.  Ale już wracam. Dzisiejszy wpis będzie o ćwiczeniach. Tutaj pisałam Wam, że pierwszy raz ćwiczyłam. Dziś jest 15 marca, wiec już miesiąc za mną. Szybko zleciało. Nie powiem, że ćwiczyłam dzień w dzień bo to nie prawda. Dokładnie 11 marca zrobiłam 10 trening. Nie chciałam od razy narzucić sobie morderczego tępa. Ja ostatni raz ćwiczyłam regularnie w liceum, a w tym roku mija 5 lat odkąd je skończyłam. Od tamtego czasu nie pamiętam bym ćwiczyła, no może raz kiedy kupiłam sobie Shape z płytą "Akcja bikini" czy coś takiego. Zrobiłam ją raz i to nie całą. Do tej pory leży nieużywana (przydałoby się choć raz na jakiś czas się za nią zabrać ;p). Tak, więc widzicie, nie jestem osobą aktywną. Moja praca kosmetyczki też wymaga ode mnie albo ciągłego stania, albo ciągłego siedzenia. Do tego je się kiedy jest czas, najczęściej szybko się coś wcina i dopiero je się coś większego w domu. Tylko w jednym salonie schudłam trochę, ponieważ trafiłam akurat w gorącym okres przed Wielkanocą, a potem były wakacje i w sumie ciągle było co robić. Ale wtedy kiedy pracy nie mam, prowadzę siedzący tryb życia. Tak więc widzicie, w ten sposób bardzo łatwo było mi nabrać ciała.

Jak to się stało, że zaczęłam ćwiczyć?
Przede wszystkim w tym roku będę obchodzić swoje 25 urodziny. Uznałam, że jeśli teraz się nie wezmę za siebie to chyba nigdy tego nie zrobię. Gdy byłam nastolatką zawsze byłam szczupła. Miałam też dłuższy czas niedowagę. Ważyłam 44 kg, przy wzroście 159 cm. Ciągle słyszałam że powinnam ciut przytyć. Pod koniec liceum, w końcu uznałam że w sumie jakieś 3 kg mogłabym przytyć. Udało mi się jakoś przed samą maturą. Jednak szybko tego pożałowałam. Będąc już w studium kosmetycznym już chciałam schudnąć ale w sumie nie robiłam nic w tym kierunku. Jak już wspomniałam wyżej, trochę schudłam w mojej drugiej pracy. Teraz wyglądam i czuję się tragicznie, ponieważ nigdy tak źle nie wyglądałam. W tamtym roku chciałam się za siebie wziąć ale wiecie jak to jest, zacznę od jutra, od przyszłego miesiąca i te "jutro" nigdy nie nastąpiło. W tym roku, drugiego stycznia, jak nigdy zrobiłam sobie listę postanowień na ten rok. Uznałam, że skoro 1/4 życia za mną to czas najwyższy coś w tym życiu zmienić na lepsze. Dlatego też zaczęłam o siebie bardzie dbać. Po prostu chcę czuć się dobrze we własnym ciele. Chcę założyć bikini, szorty (których nigdy nie nosiłam), krótszą sukienkę, bez wstydu i poczucia że każdy będzie na mnie patrzył i oceniał. Myślę, ze nie jedna dziewczyna tak ma. Impulsem do działania był wpis jednej blogerki, która pokazała rezultaty po miesiącu ćwiczeń. Po ciąży został jej brzuch, więc u niej efekty były ogromne. Ja nie jestem w takiej sytuacji ale i tak zmotywowało mnie to na maxa. O Ewie Chodakowskiej słyszałam kilka razy u Agnieszki Nissiax83, a potem widziałam kilka filmików dziewczyn, które są nią zachwycone. Uznałam, ze skoro tyle osób jest zadowolonych z rezultatów to czemu nie spróbować. Znalazłam Skalpel, który jak mówi Agnieszka jest najłatwiejszy i 11 lutego zrobiłam go po raz pierwszy. Akurat miałam pusty pokój, nikt mi się nie kręcił ani nie przeszkadzał. Było ciężko ale jakoś dałam radę. Najlepszy jest moment, w którym Ewa mówi, że jest z Ciebie dumną że dotrwałaś do końca. Cały trening Ewa jest uśmiechnięta i dodaje nam otuchy aż chce się ćwiczyć dalej. Odkąd ćwiczę zaczęłam trochę inaczej jeść. Przede wszystkim staram się jeść w równych odstępach czasu, 5 razy. Oczywiście nie jestem psychiczna i sobie nie odmierzam tego czasu. Tak mniej więcej jem co 3/4 godz. Ostatni posiłek staram się jeść nie później niż godz 21. Na pewno nie zmusicie mnie bym jadła ostatni posiłek o 18, to dla mnie głupota. później i tak pewnie bym coś zjadła bo byłabym głodna. Nie jem słodyczy, chipsów, fast foodu i tym podobnych rzeczy. Oczywiście jem normalne jedzenie, nie tylko same produktu light. Jem więcej owoców i warzyw, ograniczam smażone jedzenie, ziemniaki, makaron i ryz. Piję więcej wody, a także zieloną i białą herbatę. Na kolację staram się jeść lżej. Jem najpóźniej godzinę po wstaniu co kiedyś było niedopomyślenia. Zazwyczaj jadłam z 3 godz od wstania, teraz jem jak najszybciej. Oczywiście miałam kilka grzeszków, np jakiś jeden wafelek czy kilka chipsów ale zdarza mi się to baaardzo rzadko. Jestem zdania, że nie po to się katuję ćwiczeniami, by później obżerać się świństwami. To nie ma sensu.

Co ćwiczę?
Na początku myślałam, ze będę ćwiczyć tylko z treningami Ewy. Zaczęłam od Skalpela. Z resztą napiszę Wam daty i rodzaj treningu:

11.02 - Skalpel
13.02 - filmik z 5 min rozgrzewką + Skalpel
15.02 - Filmik z 5 min rozgrzewką + Skalpel
18.02 - to samo
19.02 - to samo
21.02 - to samo
1.03  - filmik z 5 min rozgrzewką + trening na równowagę z Ewą i Olą Szwed + 10 min na nogi Mel.B
6.03  - rozgrzewka + 15 minutowy trening całego ciała + rozciąganie z Mel B.
8.03  - rozgrzewka + 10 min nogi + 10 min brzuch + rozciąganie Z Mel B.
11.03 - rozgrzewka z Mel B + 30 min Killera
12.03 - rozgrzewka + trening całego ciała 20 min + 10 min pośladki + rozciąganie  (Mel B.)
14.03 - rozgrzewka + 10 min nogi +10 min pośladki + 10 min ABS + rozciąganie (Mel B)
15.03 - rozgrzewka + 10 min ABS + 10 min pośladki + 10 min ramiona + rozciąganie (Mel B)

Jak widzicie nie ćwiczyłam aż tak intensywnie. Na początku chciałam ćwiczyć co 2 dzień. Nie chciałam od razu nie wiadomo jak się katować bo nie mam jeszcze takiej kondycji. I nie mam ochoty jakoś ćwiczyć w weekend, więc tego nie robię. Na początku robiłam tylko Skalpel, później odkryłam ćwiczenia Mel B. Miałam przez ten miesiąc przerwę wywołaną przez niedysponowanie. Nie wiem jak Wy ale ja nigdy nie ćwiczyłam podczas okresu i nigdy nie będę tego robić. Jak już mi przeszło to musiałam jeszcze zrobić aż 2 dni odpoczynku przez chorobę. Miałam gorączkę i byłam słaba, ale na szczęście po dwóch dniach mi się polepszyło. Teraz ćwiczę z Mel B, łącze sobie jej ćwiczenia. Czemu nie Ewa? O ile Skalpel jest ok, to dla mnie Killer jest za ciężki i za męczący. Oczywiście chcę go choć raz  na jakiś czas robić ale już wiem, że się nie polubimy. A poza tym jest nudny. Jakoś Mel B bardziej mnie motywuje. Tam ćwiczy cała grupa, pięknie świeci słońce i sama Melanie ćwiczy normalnie. Widać, ze jest zmęczona ale zachęca nas by wytrwać do końca. Co najważniejsze nie zmusza nas do wysiłku ponad siły, tylko radzi że w momencie gdy nie dajemy rady, jest nam słabo to mamy zrobić pauzę, odpocząć i wrócić za chwilę. Mnie to odpowiada. Lubię z nią ćwiczyć.

Dobra gadam, gadam a Wy jesteście ciekawe czy są jakieś rezultaty?
Po niezbyt intensywnym miesiącu ćwiczeń, plus bardziej rozsądnym odżywianiu się udało mi się zrzucić trochę cm. Bo wiecie, tutaj się nie ważymy, tylko mierzymy. Mierzyłam oczywiście talię, brzuch (w najgrubszym momencie), pośladki i oba uda (też w najgrubszym momencie). W tych wszystkich miejscach udało mi się "zrzucić" 2 cm (w każdym miejscu a nie ogólnie ;p). Czy to dużo czy mało? No nie wiem, jak na początku to już coś ;). Fajnie że tych cm już nie ma.


Ja jestem dopiero na początku drogi ale jestem dumna że zaczęłam. Zachęcam Was do ruszenia tyłów i wzięcia się za siebie. Ja jak dojdę do odpowiedniego wyglądu to pokaże wam moje zdjęcia przed i po.

Jeśli macie jakieś pytania, rady dla mnie to piszcie. Niedługo ukażę się mój drugi post z radami co do ćwiczeń z mojego punktu widzenia. Miały się one znaleźć tu ale i tak post wyszedł bardzo długi. Dlatego też ja już się żegnam i czekam na komentarze. Dajcie znać czy i Wy się zabieracie za siebie a jeśli już to zrobiłyście to pochwalcie się rezultatami. Pozdrawiam :)

Na koniec motywacja ;p



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz