Witam. W dzisiejszej notce opowiem o kremie z Lirene. Ja jako posiadaczka cery mieszanej szukam kremu na noc, który będzie dawał duże nawilżenie a jednocześnie nie będzie zapychał. Krem ten kupiłam na poprzedniej promocji -40% w Rossmannie (nie tej jesienią, tylko jeszcze wcześniej). Sporo czekał na otwarcie, potem go odstawiłam i wróciłam do niego jesienią. Niestety jak już pisałam, w tym czasie moja cera szaleje, na policzkach jest bardzo przesuszona i ściągnięta. Miałam nadzieję, że ten krem mi pomoże. Jak się sprawdził?
Krem ma przyjemny, kwiatowy zapach. Po nałożeniu na twarz nie czujemy tego zapachu. Krem jest białego koloru. Ma on lekką formułę. Ze względu na to, że jest to krem na noc, trochę mnie zdziwiła tak lekka formuła. Ja spodziewałam się czegoś treściwszego. Ale z drugiej strony jest to fajne, ponieważ kosmetyk przeznaczony jest dla wszystkich typów cery. Krem szybko się wchłania, nie pozostawiając lepkiego filmu na skórze. Oczywiście czuć, że jest ona posmarowana ale nie jest to nieprzyjemne.
Jeśli chodzi o działanie, to ja byłam zawiedziona. Miałam nadzieje na coś bardziej odżywczego. Nawilża ale szału nie robi. Powiedziałabym, że jest to trochę bardziej treściwszy krem na dzień. Szczególnie z moją przesuszoną skórą w tym okresie grzewczym sobie nie radził. Czasem smarowałam nim policzki w dzień. Gdy stosowałam go wieczorem, rano po umyciu twarzy nie czułam tego nawilżenia. Szkoda, ponieważ krem jest bardzo przyjemny. Na pewno nadaje się bardziej w cieplejsze miesiące. Nie zauważyłam by mnie zapychał, co jest jego dużym plusem.
Krem znajduje się w plastikowym słoiczku. Opakowanie jest proste ale miłe dla oka. Krem chroniony jest przez folię, co ja osobiście lubię ponieważ wiem czy ktoś przede mną w nim czasem nie grzebał paluchami. Krem ma standardową pojemność 50 ml. Co jest na malutki minus to fakt, że wszystkie opisy znajdują się na kartoniku. Ze słoiczka dowiemy się tylko co to jest za kosmetyk, jak go stosować i kto go wyprodukował. Krem nie kosztuje dużo, jakieś niecałe 20 zł. Ja kupiłam go w promocji.
Podsumowując - krem z Lirene jest bardzo fajnym kremem ale jeśli szukacie treściwego, bardzo odżywczego kremu na noc to nie będziecie zadowolone. Krem ładnie pachnie, ma przyjemną konsystencje, która szybko się wchłania i nie zapycha. Do tego jest tani i łatwo dostępny. Niestety w tym okresie, kiedy to moja cera szaleje nie sprawdził się za bardzo. Jak na teraz to jest bardziej krem na dzień niż na noc. Szkoda, bo to na prawdę fajny krem. Myślę, że spokojnie nawet posiadaczki cery tłustej mogą zaryzykować i spróbować tego kremu. Mimo wszystko ja go polecam.
Na koniec zapraszam Was na mój drugi blog. Dziś opowiadam o świetnym filmie "Mgła". Jeśli jesteście ciekawe to zapraszam TUTAJ. Jeśli już go widziałyście to piszcie tam co o nim sądzicie.
Miałyście ten krem? Jak go oceniacie? Dajcie znać. Pozdrawiam :)
21 lut 2014
17 lut 2014
Hean - Stay on
Witam. Dzisiaj opowiem o znanej już bazie pod cienie z Hean. Mam ją już dłuższy czas ale że ja dosyć rzadko się maluję to jeszcze mam jej sporo. Był moment takiego bumu na nią w blogosferze, więc dziwne by było gdybym nie chciała jej wypróbować. Szczególnie, że jest ona tania. Co o niej sądzę?
Baza zamknięta jest w plastikowy słoiczek z nakrętką. Po odkręceniu widzimy, że produkt chroniony jest przez folię, co jest dużym plusem. Nic mi się nie zdarło z napisów. Baza ma 14 g pojemności. Kosztuje chyba 14 zł. Baza jest bardzo wydajna.
Kosmetyk ma taki różowo-liliowy kolor z drobinkami. Nie musicie się obawiać tych drobinek, ponieważ są one widoczne tylko i wyłącznie w słoiczku. Ma zapach, taki dosyć pudrowy. Nie przeszkadza on w żadnym razie w używaniu jej. Produkt ten dobrze rozciera się na oku. Ja używam jej tak, że biorę troszkę na wierzch dłoni, lekko ocieplam palcem poprzez rozcieranie a potem kładę ją na oko. Zauważyłam, że po jakimś czasie jakby wierzchnia warstwa trochę wysycha i staje się ciut gludkowata. Ja po prostu zbieram tę część wyschniętą palcem, pod nią jest normalny produkt. Baza daje na oku leciutki kolor ale nie zmienia to w żadnym razie koloru cieni. Nie zauważyłam też by podbijał on kolory cieni. Niestety nie wyrównuje też koloru powieki.Trzeba uważać by nie dać jej za dużo na powiekę, ponieważ powstają wtedy takie zaschnięte miejsca, które widać. Mogą się też robić małe grudki, które widać pod cieniem. Jeśli chodzi o jej działanie to ja nie mam jej nic do zarzucenia. Obojętnie ile godzin mam cienie na oku, nic się z nimi nie dzieje, wyglądają tak samo jak po nałożeniu. Nie powiem Wam jak się spisuje w upałach, ponieważ wtedy raczej daruję sobie makijaże oka.
Podsumowując - jest to bardzo dobry produkt w dużej pojemności i za małe pieniądze. Dobrze działa i jest mega wydajna. Nie mogę porównać jej z innymi tego typu kosmetykami, ponieważ nie używałam niczego innego ale mogę ją Wam jak najbardziej polecić. Warto.
Miałyście tą bazę? Jak się u Was sprawdziła? Piszcie. Pozdrawiam :)
Baza zamknięta jest w plastikowy słoiczek z nakrętką. Po odkręceniu widzimy, że produkt chroniony jest przez folię, co jest dużym plusem. Nic mi się nie zdarło z napisów. Baza ma 14 g pojemności. Kosztuje chyba 14 zł. Baza jest bardzo wydajna.
Kosmetyk ma taki różowo-liliowy kolor z drobinkami. Nie musicie się obawiać tych drobinek, ponieważ są one widoczne tylko i wyłącznie w słoiczku. Ma zapach, taki dosyć pudrowy. Nie przeszkadza on w żadnym razie w używaniu jej. Produkt ten dobrze rozciera się na oku. Ja używam jej tak, że biorę troszkę na wierzch dłoni, lekko ocieplam palcem poprzez rozcieranie a potem kładę ją na oko. Zauważyłam, że po jakimś czasie jakby wierzchnia warstwa trochę wysycha i staje się ciut gludkowata. Ja po prostu zbieram tę część wyschniętą palcem, pod nią jest normalny produkt. Baza daje na oku leciutki kolor ale nie zmienia to w żadnym razie koloru cieni. Nie zauważyłam też by podbijał on kolory cieni. Niestety nie wyrównuje też koloru powieki.Trzeba uważać by nie dać jej za dużo na powiekę, ponieważ powstają wtedy takie zaschnięte miejsca, które widać. Mogą się też robić małe grudki, które widać pod cieniem. Jeśli chodzi o jej działanie to ja nie mam jej nic do zarzucenia. Obojętnie ile godzin mam cienie na oku, nic się z nimi nie dzieje, wyglądają tak samo jak po nałożeniu. Nie powiem Wam jak się spisuje w upałach, ponieważ wtedy raczej daruję sobie makijaże oka.
Podsumowując - jest to bardzo dobry produkt w dużej pojemności i za małe pieniądze. Dobrze działa i jest mega wydajna. Nie mogę porównać jej z innymi tego typu kosmetykami, ponieważ nie używałam niczego innego ale mogę ją Wam jak najbardziej polecić. Warto.
Miałyście tą bazę? Jak się u Was sprawdziła? Piszcie. Pozdrawiam :)
16 lut 2014
Podsumowanie WTF, czyli link do drugiego bloga ;)
Witam. Jak wiecie w tym tygodniu na moim drugim kanale trwał Walentynkowy Tydzień Filmowy. Przedstawiłam 7 filmów związanych z miłością. Dawałam Wam znać chyba 3 razy jakie filmy wrzuciłam. Jednak jeśli jesteście ciekawe ich wszystkich, to zapraszam TU. To by było dziś na tyle. Jutro pojawi się tu zwykła, kosmetyczna notka także zapraszam na jutro. Pozdrawiam :)
12 lut 2014
Link do drugiego bloga
Witam. Jak wiecie na moim drugim blogu trwa Walentynkowy Tydzień Filmowy. Dzisiejsza propozycja to komedia "To tylko seks". Jeśli jesteście ciekawe mojej opinii na temat tego filmu to zapraszam Was TU. Jeśli już go widziałyście to piszcie tam co o nim sądzicie. To by było dziś na tyle. Pozdrawiam :)
11 lut 2014
Pędzel do cieni For Your Beauty
Witam. Tak jak pisałam wczoraj, dodaję obiecaną notkę.W dzisiejszym poście opowiem o kolejnym moim pędzlu. Tym razem, jak widzicie po tytule powiem co sądzę na temat pędzelka do cieni, który możemy kupić w Rossmannie.
Zacznę od tego, że mam ten pędzel bardzo długo. Początkowo wydawał mi się jakiś dziwny i niewygodny. Potem go polubiłam. Włosie jest miękkie i nie kłuje. Wiadomo, że mój ma swoje lata i nie jest już taki jak zaraz po kupnie ale nie mam mu nic do zarzucenia. Bez problemu nałożymy nim cień na powiekę a nawet rozetrzemy cień w załamaniu. Trzonek ma odpowiednią długość, nie jest ani za krótki, ani za długi. Jest wykonany z przezroczystego plastiku, a na końcu ma jakby metalową skuwkę. U mnie napis lekko się wytarł ale miał już prawo. Pędzel dobrze się myje i szybko schnie. Przez ten czas, gdy go mam nie zauważyłam by wypadł z niego choćby jeden włosek. Mój ma delikatnie odstające włoski ale większych zmian nie ma w nim. Kosztuje kilka złotych i jest łatwo dostępny w Rossmannie.
Podsumowując - ja jestem z tego pędzelka zadowolona. Jak za te kilka złotych, które za niego musimy dać to jest on bardzo dobry. Mam go na prawdę bardzo długo, kilka lat i nic złego się z nim nie stało. Ja polecam, szczególnie dziewczyną które dopiero zaczynają zabawę z makijażem lub które nie malują się na co dzień lub używają jednego cienia na powieki. Warto go wypróbować.
Zapraszam Was też do kolejnej notki na moim drugim blogu. W drugim dniu Walentynkowego Tygodnia Filmowego mówię o filmie "50 pierwszych randek". Jeśli jesteście ciekawe mojej opinii na jego temat to zapraszam TU. Piszcie tam też co o nim sądzicie.
Macie lub miałyście ten pędzelek? Jakie macie zdanie na jego temat? Piszcie. Pozdrawiam :)
Zacznę od tego, że mam ten pędzel bardzo długo. Początkowo wydawał mi się jakiś dziwny i niewygodny. Potem go polubiłam. Włosie jest miękkie i nie kłuje. Wiadomo, że mój ma swoje lata i nie jest już taki jak zaraz po kupnie ale nie mam mu nic do zarzucenia. Bez problemu nałożymy nim cień na powiekę a nawet rozetrzemy cień w załamaniu. Trzonek ma odpowiednią długość, nie jest ani za krótki, ani za długi. Jest wykonany z przezroczystego plastiku, a na końcu ma jakby metalową skuwkę. U mnie napis lekko się wytarł ale miał już prawo. Pędzel dobrze się myje i szybko schnie. Przez ten czas, gdy go mam nie zauważyłam by wypadł z niego choćby jeden włosek. Mój ma delikatnie odstające włoski ale większych zmian nie ma w nim. Kosztuje kilka złotych i jest łatwo dostępny w Rossmannie.
Podsumowując - ja jestem z tego pędzelka zadowolona. Jak za te kilka złotych, które za niego musimy dać to jest on bardzo dobry. Mam go na prawdę bardzo długo, kilka lat i nic złego się z nim nie stało. Ja polecam, szczególnie dziewczyną które dopiero zaczynają zabawę z makijażem lub które nie malują się na co dzień lub używają jednego cienia na powieki. Warto go wypróbować.
Zapraszam Was też do kolejnej notki na moim drugim blogu. W drugim dniu Walentynkowego Tygodnia Filmowego mówię o filmie "50 pierwszych randek". Jeśli jesteście ciekawe mojej opinii na jego temat to zapraszam TU. Piszcie tam też co o nim sądzicie.
Macie lub miałyście ten pędzelek? Jakie macie zdanie na jego temat? Piszcie. Pozdrawiam :)
10 lut 2014
Zaproszenie do drugiego bloga
Witam. Wiem, że nadal wieje tutaj nudą ale w ten tydzień się poprawię. Ze względu na zbliżające się Walentynki wymyśliłam, że na moim drugim blogu zorganizuję Walentynkowy Tydzień Filmowy. Codziennie pojawiać się będą propozycje filmu na ten dzień. Co prawda ja w tym roku od bardzo długiego czasu nie mam z kim go spędzić ale to nie powód by nie uczcić go w jakikolwiek sposób ;). Dzisiaj pierwsza propozycja - horror. Wiecie, ja bardzo lubię horrory, więc uznałam że musi się też i taki typ filmu pojawić. Opisałam dziś "Walentynki", film który od razu wpadł mi do głowy gdy wymyśliłam tą akcję. Jeśli jesteście go ciekawe lub chcecie powiedzieć co o nim sądzicie, to zapraszam TUTAJ.
To by było dziś na tyle. Jutro pojawi się kolejna propozycja filmu ale myślę, że wrzucę też jakąś normalną recenzję kosmetyczną. Pozdrawiam :)
To by było dziś na tyle. Jutro pojawi się kolejna propozycja filmu ale myślę, że wrzucę też jakąś normalną recenzję kosmetyczną. Pozdrawiam :)
2 lut 2014
Kobo - Fashion Colour
Witam. Jak widzicie po tytule opowiem Wam co sądzę na temat szminki z Kobo. Mam ją już bardzo długo, aż wstyd się przyznać ile. Z tego też powodu mogę się na jej temat wypowiedzieć. Moja szminka jest o numerze 105 i nosi nazwę Velvet Rose. Co sądzę na jej temat?
Zacznę od opakowania. Szminka zamknięta jest w plastikowy, standardowy sztyft. Niestety ale po jakimś czasie napisy się z niego ścierają. Może nie przeszkadza mi to aż tak bardzo ale trochę brzydko to wygląda. Opakowanie jest dosyć solidne, mnie kilka razy spadło na ziemię i na szczęście nie połamało się. Nie powiem Wam ile szminka ma pojemności, ponieważ producent tego nie podaje na opakowaniu. Ja kupiłam ją w promocji za chyba 12 zł.
Z opakowania czytamy, że szminka Kobo to "zdecydowane kolory i doskonale podkreślone usta. Niezwykła trwałość koloru". Jestem przekonana, że każda z Was znajdzie coś dla siebie z gamy kolorów tych szminek. Ja wybrałam Velvet Rose. Jest to taki brudny róż/zgaszony fiolet. Bardzo mi się ten kolor podoba. Ładnie prezentuje się na ustach. Trochę się bałam, że będzie on wyglądał trupio u mnie ale wydaje mi się, że tak nie jest. Szminka ładnie pachnie. Ma kremową konsystencję. Bez problemu nakłada się na usta, gładko po nich sunie. Ma takie błyszczące wykończenie, trochę jak ta szminka z Wibo. Nie powiem jak z trwałością, ponieważ nie przykładam do tego AŻ takiej wagi. Na pewno bez picia, jedzenia wytrzymuje z godzinę, może trochę dłużej na ustach. Niestety zauważyłam, ze w momencie gdy nie mam pod nią żadnej pomadki nawilżającej to potrafi wysuszyć usta. Podkreśla też trochę suche skórki ale nie rzuca się to aż tak w oczy. Lubię ją nosić na ustach.
Podsumowując - ja bardzo tę szminkę lubię. Ma ładny kolor, dobrze się ją nosi i nie kosztuje wiele. Jest łatwo dostępna. Jeśli miałabym się do czegoś doczepić to tylko będzie to fakt, że z czasem zdzierają się napisy z opakowania. Ja jak najbardziej polecam, bo warto.
Na koniec zapraszam Was też do mojego drugiego bloga. Wczoraj dodałam tam recenzję genialnego filmu "Podziemny krąg". Jeśli jesteście go ciekawe to zapraszam TU. Jeśli go widziałyście (co jest wielce prawdopodobne ;p) to piszcie tam co o nim sadzicie.
Miałyście jakąś szminkę z Kobo? Jakie macie zdanie na ich temat? Piszcie. Pozdrawiam :)
Zacznę od opakowania. Szminka zamknięta jest w plastikowy, standardowy sztyft. Niestety ale po jakimś czasie napisy się z niego ścierają. Może nie przeszkadza mi to aż tak bardzo ale trochę brzydko to wygląda. Opakowanie jest dosyć solidne, mnie kilka razy spadło na ziemię i na szczęście nie połamało się. Nie powiem Wam ile szminka ma pojemności, ponieważ producent tego nie podaje na opakowaniu. Ja kupiłam ją w promocji za chyba 12 zł.
Z opakowania czytamy, że szminka Kobo to "zdecydowane kolory i doskonale podkreślone usta. Niezwykła trwałość koloru". Jestem przekonana, że każda z Was znajdzie coś dla siebie z gamy kolorów tych szminek. Ja wybrałam Velvet Rose. Jest to taki brudny róż/zgaszony fiolet. Bardzo mi się ten kolor podoba. Ładnie prezentuje się na ustach. Trochę się bałam, że będzie on wyglądał trupio u mnie ale wydaje mi się, że tak nie jest. Szminka ładnie pachnie. Ma kremową konsystencję. Bez problemu nakłada się na usta, gładko po nich sunie. Ma takie błyszczące wykończenie, trochę jak ta szminka z Wibo. Nie powiem jak z trwałością, ponieważ nie przykładam do tego AŻ takiej wagi. Na pewno bez picia, jedzenia wytrzymuje z godzinę, może trochę dłużej na ustach. Niestety zauważyłam, ze w momencie gdy nie mam pod nią żadnej pomadki nawilżającej to potrafi wysuszyć usta. Podkreśla też trochę suche skórki ale nie rzuca się to aż tak w oczy. Lubię ją nosić na ustach.
Podsumowując - ja bardzo tę szminkę lubię. Ma ładny kolor, dobrze się ją nosi i nie kosztuje wiele. Jest łatwo dostępna. Jeśli miałabym się do czegoś doczepić to tylko będzie to fakt, że z czasem zdzierają się napisy z opakowania. Ja jak najbardziej polecam, bo warto.
Na koniec zapraszam Was też do mojego drugiego bloga. Wczoraj dodałam tam recenzję genialnego filmu "Podziemny krąg". Jeśli jesteście go ciekawe to zapraszam TU. Jeśli go widziałyście (co jest wielce prawdopodobne ;p) to piszcie tam co o nim sadzicie.
Miałyście jakąś szminkę z Kobo? Jakie macie zdanie na ich temat? Piszcie. Pozdrawiam :)
Subskrybuj:
Posty (Atom)